Freeride – Krippenstein

Marketingowym hasłem narciarskiego rejonu Krippenstein jest „Freesports Arena”.To ma pewnie znaczyć że wolne sporty. To znaczy, że wolno sporty uprawiać. Że wolno zjechać z trasy, wbić się w puch, jeździć pomiędzy drzewami, skakać. Nikt nie goni (tak jak wiecie gdzie). Wolno. A nawet wypada. Co więcej, bez tego chyba nawet byłoby tu nudno. Proste jeżdżenie po trasach tu się słabo sprawdzi. Do dyspozycji jest tak naprawdę jedna długa, wyratrakowana trasa o średniej trudności. A poza tym duży obszar do jazdy pozatrasowej, o bardzo zróżnicowanej rzeźbie. Powiedziałbym, że raczej wymagający, ale wszystko zależy od ilości śniegu.

Oprócz freerajdu jest to bardzo popularny punkt startowy do turowania. Popularne trasy narciarskie są oznakowane, a nawet wyratrakowane (!). Startują stamtąd tury przecinające całe plateau Wysokiego Dachsteinu. Bardzo popularna jest tu wycieczka, pokonująca masyw z północy na południe i z powrotem. Dzięki specjalnemu karnetowi można sobie wycieczkę ułatwić przy pomocy wyciągów i obrócić w jeden dzień. Trasy turowe są raczej łatwe, teren nie jest stromy i nawet przy dużym zagrożeniu lawinowym można znaleźć coś fajnego.

Od Dachsteinu dzieli nas ok 700 km, co daje jakieś 8 h spokojnej jazdy. Pewnie można szybciej, ale nam tyle zeszło.

„Kripka” odwiedziliśmy 22-23 stycznia, tuż po opadzie. Był to wyjazd weekendowy, ale warto było. 40 cm świeżego puchu  i piękna pogoda szybko przegnało zmęczenie po nocnej jeździe. Warunki były raczej wymagające. Puch przykrywał twardy, zryty, stary śniegowy podkład. Stosunkowo mała pokrywa śnieżna nie zakrywała uskoków, żeberek, dolinek i całej masy innego krasowego urozmaicielstwa. Ale miejscami puch boski :). Czekam na kolejny opad…

W wyjeździe uczesniczyli: Magda, Jańcio, Słodziak; SDG reprezentował niżej podpisany.

Docent

Ps. Poniżej link do zdjęć (przepraszam, ale nie ogarnąłem jeszcze stronowej galerii)

Puchy na Kripku