Rumek ze zdziwieniem spoglądał na grupę ludzi, która zamiast pójść za nim, skręciła w prawo. Po chwili wahania z ociąganiem ruszył za nimi. Gdy zatoczywszy ogromne koło znaleźli się znów na polanie bazowej, spojrzał z politowaniem, krótko szczeknął („teraz ja tu rządzę”) i poprowadził ich prosto pod otwór poszukiwanej jaskini. Wzgardził dziękczynną czekoladą (wiadomo, przeterminowana), wesoło zamachał ogonem i poczłapał ratować kolejne grupy błądzących grotołazów.
Dwa dni wcześniej, w sobotę 20 lipca 2002 roku, po kilkunastogodzinnej podróży członkowie 15-osobowej wyprawy Speleoklubu Dąbrowa Górnicza przekroczyli granicę Rumunii. Nocleg wypadł nam w uzdrowiskowej miejscowości Baile Felix na polu namiotowym przypominającym (i chyba kiedyś będącym) osiedlowy parking.
W niedzielę wczesnym popołudniem, po trzygodzinnej jeździe drogą „bardzo trudną ale możliwą do przejechania” znaleźliśmy się na Polanie Glavoi w rejonie Padis, w górach Bihor. Czekali tu już na nas „avenowcy” pod przywództwem Mańka Poloka, czyli formalnie – druga część naszej ekspedycji. Zaproponowali rozbicie się na „ich” terenie, ale my przezornie rozstawiliśmy namioty po przeciwnej stronie strumienia – mimo wszystko to przecież (cóż z tego że najbardziej przyjacielscy) nasi wrogowie, i naturalna granica powinna istnieć (i tak po kilku dniach, strumień wysechł, jak to mają czasem w zwyczaju krasowe potoki).
Do wieczora było jeszcze trochę czasu, poszliśmy więc oglądać największy (70 metrów wysokości) otwór jaskiniowy Rumuni, a skończyło się na wcale niełatwym trawersie między otworami Cetatile Ponorului.
A wieczorem – pierwsze z codziennego cyklu integrujących ognisk w międzynarodowym gronie – Słowacy, Węgrzy, Szwajcarzy, Rumuni – no i my, Polacy. Czuliśmy się dobrze jak na Polanie Rogoźniczańskiej, a od czasu gdy przyjechał Staszek Kotarba z KKTJ z Agatą Maślanka i Anetą Radecką z AKG, nawet lepiej. Dobrze mieć takiego wroga jak „Aven” – codziennie coś nam pożyczali – a to maszynkę benzynową, a to kartusze z gazem, a to liny… Oczywiście Krakusi rozbili się pomiędzy nami, nieopodal brodu na granicznym strumieniu i zaczęli przebąkiwać coś o pobieraniu myta…
Polana Glavoi jest tradycyjnym miejscem biwakowym dla turystów i grotołazów. Niewiele zmieniła się przez ostatnie 24 lata, gdy byliśmy tu poprzednio. No, owszem, w tym roku zbudowano toaletę i prysznice, ale oczy nadal raduje widok dziko pasących się koni i owiec, które rankiem przeszukują obozowisko w poszukiwaniu niedojedzonych kolacji. W starym szałasie pasterskim uruchomiono sklep z podstawowymi artykułami spożywczymi, napojami, a nawet… sprzętem petzlowskim i literatura jaskiniową – wszystko po bardzo przystępnych dla nas cenach.
W poniedziałek , po opisanej na wstępie interwencji sympatycznego psa pasterskiego pokonaliśmy w dwóch zespołach jaskinie Perstera Ghetarul de la Barsa i Pestera Negra. W Barsie obie grupy minęły się w otworach oddalonych o kilkanaście metrów, nie zauważywszy się wzajemnie. Dziewczyny w ramach świeżo utworzonego Damskiego Klubu Jaskiniowego, pokonały znów Cetatile Ponorolui.
W ciągu pięciu dni zwiedziliśmy co ciekawsze jaskinie okolic Padis (poza wymienionymi także: Zapodie, Focul Viu, Avenul Ghetarului, Avenul Bortig, Avenul Gemanata, Avenul Negru). Szczegółowe itinerarium zamieszczam na końcu notatki.
W piątek 26 lipca „avenowcy” wyjechali do kraju, a grupa dabrowsko-krakowska przeniosła się do doliny Firii, gdzie byliśmy umówieni z grotołazami z klubu „Omega”. Z ogromnym wzruszeniem oglądałem (Rower pewnie też) po prawie ćwierć wieku jaskinię Pestera cu Apa din Valea Firii – to w niej kiedyś odnieśliśmy swój pierwszy wielki sukces eksploracyjny osuszając syfon i otwierając ładne partie jaskini. A wzruszenie jeszcze wzrosło gdy dowiedzieliśmy się że jest ona częścią jednego z największych i najpiękniejszych systemów podziemnych Rumuni – Humpleu. Teraz syfony i jeziora w „Pestera cu Apa” są poligonem szkoleniowym dla nurków jaskiniowych .
W sobotę rano opuścił nas Damian wzywany pilnymi sprawami do kraju.
Pozostałym, za niewielką opłatą (ok. 2.5 dolara od osoby) grotołazi z „Omegi” w sobotę i niedzielę pokazali wielkie (naprawdę wielkie) galerie w Humpleu.
W poniedziałek opuściliśmy Bihor i przenieśliśmy się w Muntii Trascaului – z piękną wodną Pesterą Huda lui Papara.
W środę oficjalnie rozwiązaliśmy wyprawę – część (Danusia, Grażynka, Iwonka, Jasio i Jacóś) pognała do Polski, reszta postanowiła zwiedzać Transylwanię śladami Draculi (teraz opowiadają cuda o kopalni soli w Turdzie), a Rower z Agatą, Anetą, i Stasiem odwiedzili kolejny rejon krasowy Rumunii. Ostatecznie wszyscy powrócili do kraju w sobotę 3 sierpnia.
Jaskinie Bihoru są dla nas niezwykle interesujące. Tatrzańskie rozmiary, jurajskie podejścia, mnogość form niespotykanych w Polsce. Moje serce instruktora radowało się, gdy niedawnym kursantom mogłem pokazać „na żywo” kilkumetrowe heliktyty, pola ryżowe, jeziora; mogliśmy wspólnie pokonywać kaskady, lodospady, „półsyfony” czy odpoczywać w galerii kilkaset (!!!) razy większej niż np. Sala Francuska w Czarnej…
Rumunia nie jest dla Polaków drogim krajem. Paliwo tańsze o około 20%, żywność i alkohole nawet o 50%. Noclegi na polach namiotowych to właściwie symboliczna opłata. My wymienialiśmy pieniądze (najlepiej mieć dolary lub euro) na granicy węgiersko-rumuńskiej po kursie 1usd = 32000 lei. W dni powszednie możliwa jest wymiana w bankach w większych miastach; funkcjonują też karty bankomatowe (gorzej z płaceniem kartami).
W ciągu dziesięciodniowego pobytu średnia wydatków na 1 osobę ( w tym alkohole, jedzenie i paliwo do samochodu) nie przekroczyła 40 dolarów. To był naprawdę tani wyjazd…
W trakcie pobytu ani raz nie spotkaliśmy się z objawami niechęci czy agresji wobec nas ze strony „tubylców”.
W internecie, na rumuńskich stronach www, trudno znaleźć opisy czy też plany jaskiń. Natomiast bez problemu (poza zrozumieniem tekstu) dużo informacji odnajdziemy na stronach węgierskich lub czeskich klubów grotołazów. Wystarczy w „wyszukiwarce” wpisać hasło związane z interesującym nas zagadnieniem (np. nazwę jaskini lub rejonu).
W Polsce można nabyć dość dobre i szczegółowe mapy poszczególnych rejonów krasowych wydanych przez kartograficzne firmy węgierskie. Mapy rumuńskie są dużo gorsze.
Wszyscy uczestnicy wyjazdu zgodnie stwierdzili, że za rok jedziemy znów…
Oto oni: Grzegorz „Docent” Badurski, Monika Chojowska, Jakub „Kubuś” Dębski, Tomasz Koszela, Wojciech Kuczok, Czesław „Stary Babka” Libera, Gosia Libera, Michał Libera, Danusia Matejuk, Włodzimierz „Rower” Matejuk, Janusz Płodzień, Grażynka Porębska, Iwonka Porębska, Włodzimierz „Jacóś” Porębski, Damian „Rysio” Sprycha.
Przejścia jaskiniowe wyprawy:
21.07.2002:
Cetatile Ponorolui – trawers między otworami: J.Dębski, Cz.Libera, G.Libera, M.Libera, D.Matejuk, W.Matejuk, J.Płodzień, G.Porębska, I.Porębska, W.Porębski, D.Sprycha.
22.07.2002:
Pestera Negra: G.Badurski, M.Chojowska, W.Kuczok, G.Libera, I.Porębska, W.Porębski.
Perstera Ghetarul de la Barsa: J.Dębski,, T.Koszela, Cz.Libera, M.Libera, W.Matejuk, J.Płodzień, D.Sprycha.
Perstera Ghetarul de la Barsa: G.Badurski, M.Chojowska, W.Kuczok, G.Libera, , I.Porębska, W.Porębski .
Cetatile Ponorolui: G.Porębska (z „avenowcami”)
23.07.2002:
Pestera Negra: J.Dębski,, T.Koszela, , M.Libera, , J.Płodzień, D.Sprycha.
Zapodie: G.Badurski, M.Chojowska, W.Kuczok, G.Libera, W.Matejuk, I.Porębska, W.Porębski (do zacisku przed wielkimi salami).
Zapodie: J.Dębski,, T.Koszela, , M.Libera, , J.Płodzień, D.Sprycha.
Focul Viu: W.Porębski.
24.07.2002:
Avenul Ghetarului: J.Dębski, J.Plodzień, I.Porębska, W.Porębski, D.Sprycha.
Focul Viu: Cz.Libera, D.Matejuk, G.Porębska.
Avenul Bortig: J.Dębski, J.Płodzień, I.Porębska, W.Porębski, D.Sprycha.
Cetatile Ponorolui (do pierwszego jeziora) : G.Badurski, M.Chojowska, T.Koszela, W.Kuczok.
Focul Viu: G.Badurski, M.Chojowska, T.Koszela, W.Kuczok.
25.07.2002:
Avenul Negru: G.Libera, I.Porębska,W.Porębski.
Avenul Gemanata: G.Libera, I.Porębska,W.Porębski oraz „grupa krakowska” S.Kotarba, A.Maślanka, A.Radecka.
Trawers Avenul Negru-Avenul Gemanata: J.Dębski, M.Libera, J.Płodzień, D.Sprycha.
Trawers Avenul Gemanata-Avenul Negru: G.Badurski, M.Chojowska, T.Koszela, W.Kuczok
26.07.2002:
Pestera Cu Apa din Valea Firii: G.Badurski, M.Chojowska, J.Dębski, T.Koszela, W.Kuczok, Cz.Libera, G.Libera, M.Libera, D.Matejuk, W.Matejuk, J.Płodzień, I.Porębska, W.Porębski, D.Sprycha, plus „grupa krakowska” S.Kotarba, A.Maślanka, A.Radecka.
27.07.2002:
Humpleu: G.Badurski, M.Chojowska, J.Dębski, T.Koszela, W.Kuczok, Cz.Libera, G.Libera, M.Libera, D.Matejuk, W.Matejuk, J.Płodzień, W.Porębski plus „grupa krakowska” S.Kotarba, A.Maślanka, A.Radecka.
28.07.2002:
Humpleu: G.Badurski, J.Dębski, T.Koszela, W.Kuczok, M.Libera, W.Matejuk, J.Płodzień, I.Porębska, W.Porębski,, S.Kotarba i 5 osób z klubu „Omega”.
30.07.2002:
Pestera Huda luiPapara: G.Badurski, M.Chojowska, J.Dębski, T.Koszela, W.Kuczok, G.Libera, M.Libera (wstępne partie), W.Matejuk, J.Płodzień, I.Porębska, W.Porębski plus „grupa krakowska” S.Kotarba, A.Maślanka, A.Radecka
31.07-2.08.2002:
Monte Lemare, Pestera Magura, Pestera Coliboaia, Pestera Pisolca, Pestera Daconia, Pestera cu Punti, Pestera Dimbul Colibii, Petsrera Corbasca: W.Matejuk plus „grupa krakowska” – S.Kotarba, A.Maślanka, A.Radecka
Opis sporządził
Włodek „Jacóś” Porębski